Wstała wcześnie rano, zerknęła na kalendarz - notka o kolejnym badaniu usg, dokładnie trzynasty, do tego piątek. Nie wierzę w takie rzeczy, dziś zobaczę moje maleństwo, to musi być szczęśliwy dzień - pomyślała. Zawsze była niezdarna, dlatego stłuczone w pośpiechu lusterko nie zrobiło na niej większego wrażenia. Przecież kolejne lata zapowiadały się tak dobrze: narodziny maluszka, przygoda z macierzyństwem i nowe życie we troje. Na niebie świeciło słońce i wysyłało jasne promyki nadziei. Nic nie było w stanie zepsuć jej tej chwili, nawet przebiegający przez ulicę czarny kot....
I tutaj stop - decyzja należy do ciebie - wierzysz w dobre zakończenie czy raczej nieuniknioną negatywną konsekwencję zdarzeń? Nie znam zakończenia bo jak się domyślasz to nieprawdziwa historia.
Wiele osób twierdzi, że nie wierzy w przesądy. Skoro tak, to czemu do wielu wózków dziecięcych doczepione są czerwone kokardki, a zapytani o nią rodzice odpowiadają, że to tylko na wszelki wypadek albo "bo babcia nalegała by ją przyczepić". U nas takowej nie było. Choć wiele osób doradzało by włożyć przynajmniej coś czerwonego bo kolor "chroni" przed złem i urokiem, jaki ktoś może rzucić na dziecko. Mogłabym tu obalić prawdziwość kilku ciążowych przesądów choćby tego z noszeniem korali, które w magiczny sposób miały zakręcić pępowinę wokół dziecka w czasie porodu. Tak się nie stało, a nawet jeśli - zakładając czysto hipotetycznie - na pewno nie łączyłabym tych faktów. A to, że zgaga dokuczała mi całą ciąże i maluch po urodzeniu miał bujnego irokeza na głowie, to dla mnie czysty przypadek.
Wiele osób twierdzi, że nie wierzy w przesądy. Skoro tak, to czemu do wielu wózków dziecięcych doczepione są czerwone kokardki, a zapytani o nią rodzice odpowiadają, że to tylko na wszelki wypadek albo "bo babcia nalegała by ją przyczepić". U nas takowej nie było. Choć wiele osób doradzało by włożyć przynajmniej coś czerwonego bo kolor "chroni" przed złem i urokiem, jaki ktoś może rzucić na dziecko. Mogłabym tu obalić prawdziwość kilku ciążowych przesądów choćby tego z noszeniem korali, które w magiczny sposób miały zakręcić pępowinę wokół dziecka w czasie porodu. Tak się nie stało, a nawet jeśli - zakładając czysto hipotetycznie - na pewno nie łączyłabym tych faktów. A to, że zgaga dokuczała mi całą ciąże i maluch po urodzeniu miał bujnego irokeza na głowie, to dla mnie czysty przypadek.
![]() |
źródło : komiks Olgi Wróbel "Ciemna strona księżyca" |
Nie polecam przyszłym mamom słuchać, ani zbyt mocno zgłębiać dostępnych w sieci list ciążowych zabobonów. W razie czego tylko jeden trzymajcie w zanadrzu, który nie raz może się przydać, zwłaszcza w negocjacjach. Nie odmawia się kobiecie w ciąży bo w domu zalęgną się myszy lub wersja budząca większą grozę, że myszy zjedzą tego kto ośmieli się odmówić ciężarnej ; )
Ja NIE WIERZĘ! Zero kokardek i tym podobnych :) No i sama urodziłam się 13go ;)
OdpowiedzUsuńNie wierzę w takie pierdoły :)
OdpowiedzUsuńu nas kokardek nie było :P łańcuszki w ciąży nosiłam, skakałam przez kałuże, zgaga była a włosy Muminkowe no jak to włosy jakiś meszek był, ale to z myszami stosowałam hehehehehe ;D
OdpowiedzUsuńhehehe ja też żadnej kokardki nie będę miała:) Chociaż pamiętam, jak moja babcia przy każdym nowo narodzonym dziecku w rodzinie ową kokardką wywalczyła:)
OdpowiedzUsuńi ja jestem raczej sceptyczna.
OdpowiedzUsuńnie wierzę w przesądy, czy zabobony ale jednak czasami jest jakieś następstwo przypadków,tzw. zbieg okoliczności.niby nic a jednak.
pozostaje tylko życzyć nam zdrowego rozsądku i nie dać się wkręcić:-)
Dzień Dobry,
OdpowiedzUsuńmamy przyjemność poinformować, że ten niezwykle ciekawy blog został nominowany do The Versatile Blogger Awards.
Szczegóły tego ekskluzywnego wyróżnienia :) na naszym blogu. Zapraszamy i mamy nadzieję, że przyłączysz się do zabawy :)
wierzę w szczęśliwe zakończenie historii :) nie wierze w przesądy, nie miałam czerwonej kokardki przy wózku! wierzę natomiast w magię pozytywnego myślenia i przyciągania dobrych spraw jeśli sama tym się w życiu kierujesz!
OdpowiedzUsuń