czwartek, 28 lutego 2013

bobaskowo - książeczkowo

 czyli jak mały Demolka został "poważnym" czytelnikiem

Za oknem szaro, buro i ponuro. Biomet daje o sobie bezlitośnie znać i nawet żadna pogodynka już słońca nie wyczaruje, przynajmniej na moim niebie. Mały Demolka zdaje się  również odczuwać skutki pogody. Widać wyraźny i nagły spadek formy, który o dziwo i na mnie, nie wpływa korzystnie. Zamiast marudy zdecydowanie wolę demolkę bo wtedy przynajmniej coś się dzieje.

Odbiegając od tematu pogody, coby nie było, że nie mam o czym gadać,  opowiem Wam jak "Poeci bawią dzieci" i dzieciodorosłych, do których niewątpliwie się zaliczam.

Pod tajemniczym tytułem kryje się książka (wyd. Wilga), którą zdecydowanie polecam nawet najmłodszym bobaskom. Mój mały Demolka jeszcze jej nie rozłożył na części pierwsze, co świadczy o solidnym wykonaniu. Sztywne strony, piękne ilustracje, które przenoszą w dziecięcy kolorowy świat wyobraźni.

A w tym świecie spotkamy Słonia Trąbalskiego, Pana Śmieszka, Rozwesołka, zakochanego w musze Pająka i wiele innych postaci, które rozbawią nie tylko starsze maluchy. 

Książeczka jest pierwszą z serii "poważnych" w biblioteczce Demolki. Mam nadzieję, że uda nam się już wkrótce wzbogacić ją o kolejne ciekawe pozycje.

Może Wy polecicie nam coś ciekawego i niebanalnego :) Czekamy na książkowe propozycje :D

środa, 27 lutego 2013

sztuka małżowania - odsłona 2



 OSOBY

MĄŻ
 ŻONA

SCENA 1

Rzecz dzieje się w aneksie kuchennym tudzież  pokoju do niego przyległym

MĄŻ

Dziś kolację ja szykuje
 Niech sie żona zrelaksuje

ŻONA

A i owszem czemu nie
 żonie też należy się

MĄŻ

przygotowuje zakupioną wcześniej pizzę

Podano do stołu

ŻONA

po pierwszym kęsie

Trzeba przyznać wyśmienita
 tylko znowu dość pikantnie

po chwili

wody proszę mocium panie

MĄŻ

czyżby troszkę za gorąca?
wybacz proszę, prosto z pieca

ŻONA

pali, piecze... z czym dokładnie?

MĄŻ

tylko szynka i salami

ŻONA

czytaj dalej

MĄŻ

pepperoni i taaaabasco

ŻONA

I tyś mnie tym chciał uraczyć?

MĄŻ

Moja droga nie wiedziałem,
 prawdę  mówiąc mnie smakuje

ŻONA

no to zjesz ją do ostatka
 ja już grzecznie podziękuję

wychodzi do kuchni

Jak dratweka wawelskiego uraczyłeś mnie kolego
  
sięga po butelkę z wodą, szeptem

jak przełyku nie wypali, to od wody brzuch mi pęknie
 tak DZIĘKUJĘ ... bardzo pięknie!

matkowe nierozmowy

Kobieta musi się czasem wygadać. To nie jakaś fanaberia, to zwyczajna potrzeba. Kiedy zostaje matką jeszcze bardziej  potrzebuje rozmowy. Trudno czasem o aktywnego towarzysza. Część osób szufladkuje mamy wrzucając je z automatu do kategorii rozmówców monotematycznych. Zwłaszcza tyczy się to  świeżo upieczonych mam, które w ich mniemaniu  mają w głowie jedynie pieluchy, kupki, zupki itp. I tak  powstał nowy twór -  matka upupiona - co to ma papkę zamiast mózgu, w dodatku mdłą, której nikt nawet nie chce spróbować.

Macierzyństwo faktycznie często przewraca życie do góry nogami, ale to nie regres rozwojowy. Katarzyna Grochola przyznała w jednym z wywiadów, że pisząc opowiadanie o psie chodziła na czworakach by spojrzeć na świat z psiej perspektywy. Dostrzegam pewną analogię. My matki,  chcąc wejść w świat bobasa niejednokrotnie "gugamy", śpiewamy dziecięce przeboje, bawimy się biegając za malcem na czworakach. Jednak to jeszcze nie powód by traktować nas infantylnie.

poniedziałek, 25 lutego 2013

sztuka małżowania - odsłona 1

OSOBY

MĄŻ
ŻONA

SCENA 1 

Rzecz dzieje się w aneksie kuchennym tudzież  pokoju do niego przyległym

ŻONA
Natenczas kolację szykuję 
Mąż reflektuje?

MĄŻ
 A i owszem 

ŻONA 
Ile pajdów? 

MĄŻ
 Jedna styknie

ŻONA 
 Z czym szykować?

MĄŻ
Z czym popadnie, jednak Cię poproszę ładnie
by pikantnie wszak słodyczy mam w nadmiarze

niedziela, 24 lutego 2013

banalne chwile sercem malowane

Mimo późnej pory czuła napływającą moc orzeźwieństwa. Bała się tylko, że ten magiczny zielony napój przeniknie do nocnego pokarmu i postawi na nogi małego Demolkę, kiedy już ją dopadnie zmęczenie. Tak się nie stało. Czuła jak pod opuszkami palców nadciąga natchnienie i nagła potrzeba by usiąść i coś napisać. Gdyby przeniosła się w czasie, pozostając w matczynej postaci, to sięgnęłaby pewnie po szary kajecik, w którym spisałaby swoje wspomnienia...

o tym jak właśnie dziś Demolka pierwszy raz ją karmił, za każdym "daj"  wyciągając radośnie maluchną rączkę w kierunku otwartych ust....  i jak tak banalna chwila poruszyła jej serce, rozgrzewając do temperatury wrzenia wzruszenia ...

sobota, 23 lutego 2013

cierpliwość matki - epizod 1

Budzę się rano i oczom własnym nie dowierzam. Po nadmuchanej jak balon piersi roztkminiam o co chodzi, nie było go całą noc. Jakaś taka dziwnie wyspana się czuję, zrywam się szybko na równe nogi i w pośpiechu lecę sprawdzić czy wszystko w porządku. Susełek smacznie śpi, nawet nie drgnie. Mimo to musi matkę poratować bo inaczej bomba mleczna eksploduje. Zabieram go więc do łóżka i wtuleni zasypiamy. 

Także pobudka jak co dnia. Pełen pakiet usług: skoki po głowie, szczypanie i ostatnimi czasy wyrywanie włosów gratis - nie dość, że same wypadają garściami. Specyficzny komunikat o miłości i przywiązaniu. Właśnie dyskutuje po swojemu i walczy o laptopa, cała sterta zabawek leży obok, ale nie! przecież on woli to białe puzdereczko, zmusza się do płaczu. Mister Nerwus się kłania.

piątek, 22 lutego 2013

scary songs - straszne piosenki dla najmłodszych

Jak już kiedyś chyba pisałam moje dziecko uwielbia muzykę. Być może to następstwo życia płodowego, które przebiegało w dość muzycznym klimacie. Zadziwia mnie jak całym sobą przeżywa każdą nutę, a na twarzy widnieje szeroki uśmiech, gdy tylko usłyszy pierwsze takty. I tak od rana do wieczora mógłby słuchać "Olimpiady w Jarzynowie" czy podziwiać uzdolnioną wokalnie miss elegancji  " Muchę w mucholocie". Zmieniając odrobinę klimat muzyczny sięgnęłam niedawno po płytę z muzyką dla maluchów (zakupioną wraz z  miesięcznikiem dla mam) . 

Entliczek pentliczek czerwony stoliczek na kogo wypadnie na tego bęc...
na kogo wyliczę, na kogo wypadnie, temu ręka wnet odpadnie 

Trzeba przyznać, że nuta pełna optymizmu w połączeniu z makabrycznym tekstem, na szczęście synuś nie wiele rozumie, więc nie muszę się obawiać skutków ubocznych. 

bajka o kobiecie co miała dzieckoplan

Dziecko plan, zimna kalkulacja, nie żadna tam wpadka. Zróbmy sobie wnuka - podpowiadają dziadkowie - to już najwyższy czas. W sumie czemu nie... ponoć to pomaga w kryzysie, zbliża, a my tak mało ostatnio razem, ciągle praca, kariera... Może właśnie tego nam trzeba. 

Udało się - dwie kreski, trzeba zrobić dzieckoplan. Znaleźć imię - a najlepiej dwa, muszą być wyjątkowe, może Elvis, Parys, nie, już takich poznał świat. Skompletować wyprawkę, kupić najlepszą brykę w mieście, ciuszki z odpowiednim znaczkiem, wszystko co naj.... najlepszy lekarz, szpital, trener personalny, co to zadba by brzuszek był zgrabny, ładnie się prezentował i szybko się wchłonął jak już będzie po wszystkim. Jest tyle rzeczy, które trzeba przemyśleć:  poród naturalny czy cesarka? karmienie piersią czy butelką? żłobek czy niania bo przecież chcę szybko wrócić do pracy, o nie Matką Polką to ja nie będę, do wyższych rzeczy jestem stworzona.

wtorek, 19 lutego 2013

podwójne narodziny

Ostatnimi czasy latam szybowcem myśli po świecie niezwykłych opowieści o macierzyństwie w różnych kulturach. W tą pasjonującą podróż zabiera Ofelia Grzelińska w swojej książce "Mama dookoła świata". Zazwyczaj podróżuję nocą bo wtedy nie muszę się nigdzie spieszyć i mam cały pokład tylko dla siebie. Wczoraj wybrałam się do Indii, gdzie oprócz wspaniałych widoków z kokpitu, jak choćby Tadź Mahal, miałam okazję poznać niezwykłą historię hinduskiej mamy. Nie będę zdradzać szczegółów bo być może sami zdecydujecie się wyruszyć w podróż i poznać ją osobiście. Chcę jednak podzielić się swoją refleksją na temat podejścia do tematu narodzin dziecka panującego w tym egzotycznym kraju.

poniedziałek, 18 lutego 2013

wehikuł czasu

źródło : internet

"Kukuryku" - pora wstać -  lubiła te poranne pobudki w wydaniu piejącego koguta. Promyki słońca, które docierały do malutkich oczek równie mocno zachęcały by wyskoczyć spod ciepłej puchowej pierzynki. Bardzo grubej pierzynki,  pod jaką już nigdy później nie spała, a przynajmniej nie pamięta... i całe sterty poduszek. W głowie przemykają migawki obrazów: uśmiech babci i dziadka; kubek ciepłego mleka, takiego z pianką bo prosto od krówki; kogel-mogel jaki tylko babcia zawsze robiła na życzenie; małe szczeniaczki, które nosiła w wiklinowym koszyku; opowieści o czarownicach mieszkających w głazach przy lesie; rowerowe wycieczki i wiele innych...

Gdy masz własne dzieci, patrzysz jak dorastają często wracają wspomnienia z dzieciństwa. Są jak magiczny wehikuł czasu, który zabiera  w sentymentalną podróż do przeszłości.


piątek, 15 lutego 2013

pod gradobiciem pytań - matka karmiąca

źródło : internet
Każda karmiąca mama musi się przygotować na to, że prędzej czy później znajdzie się pod gradobiciem pytań i "dobrych" rad na temat karmienia piersią. Oto kilka przykładów  zasłyszanych od innych mam i zaczerpniętych z własnego doświadczenia:

 Czy starcza Ci pokarmu? (w domyśle) bo jak kobieta ma czym oddychać to pewnie nie ma zmartwienia, a ty?

Cały czas mam wrażenie o przekonaniu, że wielkość piersi odgrywa znaczenie. Może niektórym lepiej przyjąć tę opcję niż fakt, że większe piersi to więcej tkanki tłuszczowej, która nie ma nic wspólnego z produkcją mleka. 

Przytrzymaj tu palcem bo on nie może oddychać

Czasem może się nawet zdarzyć, że ktoś zademonstruje co i jak, niekoniecznie na własnej osobie. Powtarzam za położną ( to nie mój własny wymysł!). Nacisk palcem na skórę może doprowadzić do zablokowania przewodów mlecznych, a co z kolei prowadzi do zastojów.

czwartek, 14 lutego 2013

Kochasz - enter

źródło : internet
 Walentynki - czerwone, serduszkowe,  gadżeciarskie. Możesz mieć wszystko z "love" i obdarzyć tym ukochana osobę w dowodzie miłości. Ktoś powie tandeta, banał, komercja, wymuszona demonstracja uczuć. Nie da się ukryć, że tak to dziś trochę wygląda. Aż w uszach brzmi "czerwono mi...." bo od samego rana czekają w szklanym okienku czerwone skrzaty  z telewizji śniadaniowej, czerwone serduszka w sklepach, wszędzie tyyyyyle "miłości". Jak kochasz to - enter - i kasa się kręci. 

Jednak patrząc zupełnie z drugiej strony, to czy jest czymś tandetnym gdy ktoś kogo kochasz zaskoczy Cię akurat w tym dniu miłą niespodzianką? Skoro wierzysz w szczerość uczuć tej osoby, to raczej nie skwitujesz, że jest to wymuszone, naciągane. Uznasz raczej,  że był to dla kogoś dobry pretekst by w zapędzonej codzienności obdarzyć jakimś drobiazgiem, a przede wszystkim poświęcić Ci trochę czasu i uwagi. Bez tego całego lukru, przesadzonej słodyczy Walentynki dają się lubić. Przynajmniej mnie się tak wydaje. 

środa, 13 lutego 2013

W roli mamy


Była młoda, piękna, pełna pozytywnej energii. Od dzieciństwa marzyła by zostać aktorką i zagrać na deskach znanego teatru. Gdy dowiedziała się o przesłuchaniach do głównej roli w spektaklu o  macierzyństwie bez większego namysłu postanowiła spróbować swych sił. „Każda kobieta wyczułaby instynktownie jak zagrać matkę, na pewno sobie poradzę” – pomyślała.  


*** 
 
źródło : internet
Gdy poproszono ją o prezentację, pewna siebie wkroczyła na scenę. Reżyser przyjrzał się jej dokładnie, po czym powiedział „Wyobraź sobie, że masz kilkumiesięczne dziecko. Wstajesz po nieprzespanej nocy, nie masz na nic siły i jedyne o czym marzysz to uciec. Ta myśl powoduje, że czujesz się sfrustrowana i masz wyrzuty sumienia bo kochasz swoje dziecko jak nikogo innego na świecie… Pokaż mi uczucia jakie tobą targają, wyraź je tu, na tej scenie…”. No to umarł w butach, tego się nie spodziewała, prędzej poradziłaby sobie z odegraniem sceny zmiany pełnej pieluchy. Próbowała zebrać myśli, wykrztusić z siebie cokolwiek, jednak nie zdołała powiedzieć nic oprócz „mhmmm ... no cóż... ja… chyba nie potrafię … szczerze mówiąc do dziś nie zdawałam sobie sprawy, że matka może się czuć w ten sposób. Widać  niewiele wiem o macierzyństwie….i nie nadaję się do tej roli”. „Myślę, że za wcześnie na taką ocenę” - odpowiedział reżyser – „Może za jakiś czas, gdy sama zostaniesz matką i to będzie główna rola, jaką przyjdzie odegrać w życiu, poczujesz w czym rzecz. Pamiętaj jednak by wówczas dać z siebie wszystko i nie poddać się tak łatwo jak teraz. Tymczasem dziękuję. Powodzenia.”

wtorek, 12 lutego 2013

facet w ciąży

źródło : książka D. Port & J. Ralston "Szkoła przetrwania dla przyszłych ojców"

"Jesteśmy w ciąży" to stwierdzenie, które coraz częściej pada z ust przyszłych i dumnych z faktu poczęcia rodziców. Zdaje się, że to koniec "epoki kamienia", gdzie facet to jaskiniowiec prokreator, a ciąża to sprawa kobiety.

Zazwyczaj to ciężarnej poświęca się najwięcej uwagi w czasie  dziewięciu miesięcy oczekiwania na narodziny maleństwa. Jest to jak najbardziej uzasadnione biorąc pod uwagę natłok zmian  fizycznych jakim podlega w tym czasie z jednoczesnym procesem psychicznego dojrzewania do nowej roli. Jednak odpowiedzialny facet, a przyszły ojciec nie pozostaje bierny i na swój sposób odczuwa zachodzące zmiany w kobiecie, w ich związku i sobie samym.

piątek, 8 lutego 2013

ciążowe mądrości ludowe

Wstała wcześnie rano, zerknęła na kalendarz - notka o kolejnym badaniu usg,  dokładnie trzynasty, do  tego piątek. Nie wierzę w takie rzeczy, dziś zobaczę moje maleństwo, to musi być szczęśliwy dzień - pomyślała. Zawsze była niezdarna,  dlatego stłuczone w pośpiechu lusterko nie zrobiło na niej większego wrażenia. Przecież kolejne lata zapowiadały się tak dobrze: narodziny maluszka, przygoda z macierzyństwem i nowe życie we troje. Na niebie świeciło słońce i wysyłało jasne promyki nadziei. Nic nie było w stanie zepsuć jej tej chwili, nawet przebiegający przez ulicę czarny kot.... 

I tutaj stop - decyzja należy do ciebie - wierzysz w dobre zakończenie czy raczej nieuniknioną negatywną konsekwencję zdarzeń? Nie znam zakończenia bo jak się domyślasz to nieprawdziwa historia.

czwartek, 7 lutego 2013

uwaga - dziecko :)

źródło : internet 

Od pamiętnego dnia dwóch kresek żyła w błogiej nieświadomości. Gdy poczuła pierwsze ruchy, zapisała datę w dzienniczku ciąży, by nie zapomnieć. Brzuszek robił się większy, a istotka w nim mieszkająca dokazywała coraz bardziej. „Mamo puk, puk, wypuść mnie stąd, trochę mi ciasno” – zdawało się wołać maleństwo – „Już niedługo kochanie… będziemy spędzać razem czas, jeździć na spacerki, czytać książeczki, przytulać się na dobranoc, wytrzymaj jeszcze troszeczkę”. Ta brzuchatka to ja. Tyle, że uwolniłam już mojego Ronaldo. Niewiele zostało z tych wizji, a zamiast tego prawdziwy surwiwal, o którym to w żadnych podręcznikach do obsługi dziecka nie pisano.

Bo jak tu inaczej nazwać tę moją szkołę przetrwania, z kilkumiesięcznym coach bobasem w roli głównej. Początek przygody to był pikuś, choć też nie do końca. Wyobraźcie sobie ssaka, najlepiej kangura, co to do matki przyssany i nie chce się rozstać. Tak było z moim trenerem, nie tylko gdy w brzuchu burczało, ale gdy miał gorsze chwile, gdy zasnąć nie mógł i gdy najzwyczajniej mu się w główce ubździło, że ma być cyc tu i teraz. Na nic się zdała nadzieja, że choć od czasu do czasu chwyci za smoczek i nim zaspokoi nieustanną potrzebę ssania. Ba, ssał nawet przez sen i lepiej gdy byłam w pobliżu jak się obudził. Spacerki – kolejne zajęcia dla bardziej zaawansowanych poszukiwaczy wrażeń. Bo leżeć nie pasowało, a regulamin wyraźnie zawierał punkt o obowiązkowym wychodzeniu na zewnątrz, przynajmniej na chwilę.

środa, 6 lutego 2013

szminki w dłoń to nasza broń : )

Drogie Towarzyszki Stowarzyszenia Zbuntowanych Kur, jako założycielka  dziękuję Wam za entuzjazm i spontaniczne przyłączenie się do grona stowarzyszenia  ;

Jednocześnie informuję, że lista członkiń cały czas otwarta i czekamy na inne chętne mamy. Potrzebne infromacje znajdziecie w poście zatytułowanym Stowarzyszenie zbuntowanych kur. Do tej pory zadeklarowane to: 
surrealistka, MaMMa, m, oraz towarzyszka z zaprzyjaźnionego Projektu Londyn 2014 :D no i ja : )
 
 Po lewo wykonany przez mnie roboczy projekt naszego logo. Jak Wam się podoba?

ps. Dziękuję również towarzyszce z Projektu Londyn 2014 za inspirację do stworzenia hasła stowarzyszenia, którego można powiedzieć jesteśmy współautorkami :D 

wtorek, 5 lutego 2013

nocni dzieciobójcy

                     źródło : internet
Gdy pierwszy raz zobaczyłam plakaty kampanii społecznej Departamentu Zdrowia Milwaukee nie poczułam się jak widoczny na zdjęciu tasak, mimo, że zdarza mi się zabierać dziecko do łóżka w środku nocy. Trzeba przyznać, że zdjęcie szokuje i wywołuje kontrowersje, co więcej może nawet wzbudzać lęk w  rodzicach. Czy faktycznie spanie z maluchem można przyrównać do gry w rosyjską ruletkę, jak robi to patolog współpracujący z departamentem, gdzie stawką jest życie naszego dziecka ?
Myślę, że zacznę od zacytowania wypowiedzi jednego z rodziców oburzonych kampanią :

"Te reklamy są obraźliwe i nierozsądne. Dzielenie łóżka z dzieckiem przez odpowiedzialnych rodziców jest w nich demonizowane, a ignorantów wprowadza w błąd. Bardziej skuteczna byłaby kampania o tym, jak bezpiecznie spać z maluchem, a nie jak je zabić".

 Zgadzam się z tym całkowicie, szkoda, że twórcy kampanii tak ogólnikowo podeszli do tematu co-sleeping nie uwzględniając uczuć rodziców. Bardziej należałoby zwrócić uwagę na to, że w pewnych sytuacjach lepiej unikać wspólnego snu. Nieodpowiedzialnym jest niewątpliwie spanie z maluchem po spożyciu alkoholu, środków nasennych czy w stanie bardzo silnego zmęczenia. Jednak w innych okolicznościach porównywanie tej sytuacji do świadomego narażania na niebezpieczeństwo utraty życia jest dla mnie nad wyraz przesadzone.

niedziela, 3 lutego 2013

stowarzyszenie zbuntowanych kur

- Każda matka jest nadal kobietą
- Wielkie mi odkrycie, mogłaś się trochę bardziej postarać
- No to inaczej... zadbana i atrakcyjna mama, czy to coś złego?
- Mhm... no wiesz zależy co masz na myśli....
- A więc coś w tym jest...

Przyjęło się, że przysłowiowa Matka Polka to kura domowa, której główne zadania to troska o własne jajko i zachowanie czystości w kurniku. A gdyby kura się wystroiła, pomalowała, przeczesała piórka na głowie to wyglądałaby groteskowo. Podobnie jest z matkami, które próbują nadal czuć się atrakcyjnie i kobieco. Pewna część społeczeństwa odbiera je negatywnie bo skoro ma czas na makijaż to pewno zaniedbuje dziecko.  Zaglądają oni ukradkiem do "kurnika" i jak nie ma się do czego przyczepić to najłatwiej ocenić kobietę, która przecież ośmieliła się odejść od przyjętego profilu i wyobrażenia o spełnianej roli.

piątek, 1 lutego 2013

atak hormonalnych atomówek

źródło : internet 
Mało kto po urodzeniu dziecka rozmawia z kobietą o tym jak sobie radzi z nową sytuacją, a żadnej z nas nie jest łatwo. Przede wszystkim we wczesnym macierzyństwie matka poddana jest działaniom istnych hormonalnych atomówek, które potrafią zmienić ją nie do poznania. 

Bo jak tu czasem nie wariować od mieszanki endorfin z prolaktyną i jeszcze tam wielu innych, które oddziałują na wszystkie komórki, a i z tymi szarymi w głowie potrafią nieźle namieszać. Z nagłej euforii niespodziewanie odrzucają w otchłań płaczu. Co więcej, trzeba się przygotować na starcie z opinią takich co to bez większego namysłu postawią lekarską diagnozę, że ma się depresję poporodową, no jak jej tam "bejbi blues" i sprawa rozwiązana. Nie mówię tu, że należy lekceważyć przedłużającego się stanu przygnębienia, jednak nie czarujmy się każda matka miewa takie dni. I jeśli nie znajdzie przy sobie przynajmniej jednej osoby, która zamiast oceniać zrozumie jej stan i spróbuje pomóc, to może być ciężko.