czwartek, 27 grudnia 2012

świąteczny wirus

źródło : internet


Nie ma co ukrywać to były Święta, które będziemy długo pamiętać... Niestety w końcowym efekcie całą naszą trójkę dopadł świąteczny wirus. Każdy na swój sposób inaczej go przechodzi choć są i podobne objawy. Najbardziej żal mi Uki, którego męczy paskudny kaszel i bóle brzuszka. Póki co nadal walczymy z chorobą i usilnie próbujemy się jej pozbyć. Nie obyło się oczywiście bez świątecznych wizyt u lekarza. Chcąc uniknąć wirusowego "podaj dalej" nie spotkaliśmy się z wszystkimi, z którymi liczyliśmy zobaczyć się w te Święta. Jednym słowem chyba już lepsza rózga niż taki wirus pod choinką. Trzymajcie się zdrowo!

poniedziałek, 24 grudnia 2012

"Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku"

źródło : internet
Zawsze mogło być gorzej. . . ale dobrze nie jest . . . panem kotkiem został tatinek, a choroba nie z powodu świątecznego przejedzenia, tylko najprawdopodobniej paskudny wirus. Niespodziewanie dopadła gorączka, która całkowicie ścieła go z nóg.  Jak będą teraz wyglądały nasze Święta tego jeszcze nie wiem, wszystkie plany stoją pod wielkim znakiem zapytania . . . Nie mogę zasnąć, tatinek śpi w drugim pokoju by nas nie zarazić, a Uki już zadbał o to bym nie czuła się samotnie i leży tuż obok. Mam tylko nadzieję, że jego nic nie dopadnie . . .


W nawiązaniu do zaistniałej sytuacji, dużo zdrówka Wam życzę, trzymajcie się ciepło i zdrowo w te Święta.

piątek, 21 grudnia 2012

no to w drogę : )

źródło: internet





 Już wieczorkiem ruszamy w drogę do naszych najbliższych. Prezenty zapakowane no i jak zwykle bagaży moc. Odkąd Uki podróżuje z nami to cała wyprawa :) Także dzień spędziliśmy na przygotowaniach.









żródło : internet

 
Pewnie to mój ostatni wpis przed Świętami dlatego chciałam Wam życzyć by mimo mroźnej pogody w Waszych domach nie zabrakło ciepła i miłości, która ogrzeje Wasze serducha :) wszystkiego co najpiękniejsze na ten magiczny czas Świąt : )


środa, 19 grudnia 2012

coraz bliżej Święta

W tym roku zrezygnowaliśmy z choinki, Uki przemieszcza się już po całym mieszkaniu w takim tempie, że trudno za nim nadążyć. Drzewko pełne świecidełek na pewno byłoby dla niego celem numer jeden, a ja musiałabym cały czas stać na straży. Poza tym okres świąteczny spędzamy poza domem. Brakuje mi trochę zapachu choinki i tradycji jej ubierania co zawsze wprowadzało mnie w świąteczny nastrój, nie zmienia to jednak faktu, że wyjątkowo czekam i cieszę się na ten czas. W końcu to nasze pierwsze wspólne Święta, które spędzimy we troje :)  W zeszłym roku Uki był  w brzuszku choć pamiętam, że wyraźnie czułam już jego obecność -  dawał o sobie znać, zwłaszcza gdy słyszał śpiewane kolędy. Ciekawe  co będzie się działo w jego główce i serduszku podczas tegorocznej Wigilii. Mam nadzieję, że spodoba mu się rodzinny klimat : )

A to jeden z prezentów jaki znajdzie pod choinką : ) - Mokey Fraggle : )

źródło : internet


poniedziałek, 17 grudnia 2012

w krainie zabawek

Wczoraj wybraliśmy się całą trójką  do krainy zabawek w poszukiwaniu Mikołaja i prezentów. Uki był zachwycony i cały ten czas bez marudzenia siedział w wózeczku. Stwierdziliśmy z tatinkiem, że nam w dzieciństwie nawet nie śniło się o zabawkach, jakie widzieliśmy na półkach. Mało tego podczas wyprawy dowiedzieliśmy się jak mocno drzemią w nas jeszcze dzieci... : ) Tatinek znalazł długo poszukiwane modele do sklejania, a ja pacynkę, którą w końcowym efekcie zabraliśmy w prezencie dla Uki. Zrobilismy to bez większego namysłu gdyż wywołała na twarzy szeroki zębolkowy uśmiech i głośne okrzyki radości. Nie ukrywam, że ja nie mniej ucieszyłam się z prezentu i już nie mogę doczekać się wspólnej zabawy : ) Dopiero teraz sprawdziłam kogo przedstawia i przypomniał mi się magiczny podziemny świat Fraglesów  ; ) ciekawa jestem czy ktoś z Was odgadnie którą z postaci Uki znajdzie pod choinką? ; ) 

źródło : internet

niedziela, 16 grudnia 2012

japoński upominek

 
źródło : internet

 Do wczorajszego dnia nie wiedziałam nawet o istnieniu lalki daruma. Zawitała u nas po powrocie tatinka ze służbowego wyjazdu,  gdzie otrzymał ją w ramach upominku noworocznego. Zaczęłam szperać w internecie szukając informacji. Kultura japońska jest mi raczej obca, jedyne co troszkę poznałam to jej walory kulinarne, a dokładnie sushi, które niewątpliwie przypadło do gustu moim kubkom smakowym ; ) Wracając do lalki, uwagę przykuwają oczy, w których wyraźnie brak źrenic. Zabieg ten nie jest przypadkowy i wiąże się z pewnym zwyczajem. W Nowy Rok myśląc o celu lub marzeniu na nadchodzący maluje się lalce lewe oko. Przy pomyślnym spełnieniu wspomnianych domalowuje się prawe. W ten sposób ślepa lalka "odzyskuje wzrok". Przyznaję, że choć nie wierzę w moc talizmanów pomysł bardzo mi się podoba. Z dodatkowych ciekawostek lalka przewrócona zawsze wraca do pionu, sprawdzałam : )

piątek, 14 grudnia 2012

moje miejsce?

źródło : internet
Życie w wielkim mieście daje mi poczucie większej swobody i ten aspekt chyba lubię najbardziej. Przez kilkanaście lat  mieszkałam w miejscu, gdzie ciągle dawało się odczuć  nieproszoną obecność obcych mi ludzi, którzy zawsze wiedzieli wszystko, ba, nawet więcej niż ja... Tu jest inaczej, ludzie żyją obok siebie nie znając się wcale. Wiem tylko, że za ścianą mieszka małżeństwo w średnim wieku, (czasem udaje mi się z nimi spotkać i chwilę porozmawiać), z kolei ich sąsiadem jest starszy pan - budzący we mnie grozę  jak dziadek, którego boi się Kevin sam w domu ;).  Reszta mieszkań na naszym piętrze owianych jest tajemnicą... właśnie daje się słyszeć z oddali dźwięk otwieranych kluczem drzwi więc zapewne ktoś jeszcze tu miesza ;)  Blok czasem bardziej przypomina hotel, do którego większość osób wraca po pracy i zamyka się w czterech ścianach by uciec od głośnego miasta.

Z drugiej strony myślę, że gdy brak kogoś bliskiego, samotność w takim miejscu doskwiera ze zdwojoną siłą. W tej sytuacji na pewno też trudniej odnaleźć się miejskiej dżungli pełnej zgiełku, gdzie zawrotne tempo życia potrafi porwać i nakręcić w pogoni za karierą, pieniądzem i przysłonić to co naprawdę ważne.

Czy to moje miejsce?  tak bo jest ze mną moja rodzina, ukochane dwa serca i to mnie tu trzyma . . .

czwartek, 13 grudnia 2012

karmienie piersią, warto mimo przeciwności

obraz Picasso, źródło : internet
Moja przygoda z karmieniem rozpoczęła się już na sali porodowej. Pamiętam jak młoda praktykantka pomogła mi pierwszy raz przystawić Uki do piersi... ta namacalna bliskość z maleństwem to było niesamowite przeżycie. Jednak już na drugi dzień pojawiły się problemy,  Uki przy każdej próbie zaczynał płakać i odtrącał mnie, nie mogłam tego zrozumieć. Przeżywałam  ten fakt bardzo mocno, zwłaszcza gdy patrzyłam, jak inne mamusie na sali karmią swoje maleństwa. Położne pocieszały, że może tak być, że dziecko dobę po porodzie różnie reaguje, kazały dać mu czas na oswojenie się ze światem. Bardzo mi wtedy pomogły,  a Uki faktycznie kolejnego dnia przełamał się i zaczął jeść. Zebrało mi się na wspomnienia... ale to dlatego, że dziś wiem jak wiele znaczy dla mnie ta chwila z Uki. Uwielbiam gdy w trakcie jedzenia przez chwile puszcza pierś by zerknąć na mnie i uśmiechnąć się ; ) W takich momentach wiem, że warto, mimo przeciwności...
W obecnych czasach zdarza się, że trudno utrzymać karmienie z różnych powodów. Życie bywa stresujące, a kobiecie w tym czasie potrzebny jest spokój i wsparcie otoczenia. Jednak coraz częściej młode mamy zamiast tego słyszą wiele "dobrych rad" co sprawia, że tracą wiarę w siebie. Te i inne trudności w konsekwencji prowadza do tego, że albo rezygnują z karmienia albo zwyczajnie tracą pokarm. Każda młoda mama musi dać sobie czas by "dotrzeć się" z maleństwem i przede wszystkim zaufać instynktowi bo on podpowiada najlepiej. Myślę, że naprawdę warto spróbować się z tym wszystkim zmierzyć. Dla mnie będzie to niewątpliwie jedno z najwspanialszych wspomnień macierzyństwa.

środa, 12 grudnia 2012

jak tatinek został fryzjerem

źródło: internet
Z jednej strony miałam ochotę iść do fryzjera, z drugiej najzwyczajniej w świecie szkoda mi było pieniędzy bo teraz i tak jest sporo innych wydatków. Tatinek zgodził się nałożyć szampon w piance i nawet wybrał kolor jakiego jeszcze nie było na mojej głowie - ciemny czerwony brąz. Oczywiście początkowo próbował przekonać mnie do blondu, ale nie dałam się namówić, to byłoby zbyt ryzykowne jak na samodzielne eksperymenty.  Myślę, że producenci produktu nie przewidzieli, że nałożenia pianki podejmie się mężczyzna gdyż załączone rękawiczki były powiedzmy to subtelnych kobiecych rozmiarów, z trudem udało się je włożyć na męskie spracowane dłonie ; ) Gdy fryzjer przystąpił do pracy byłam cała w strachu, który spotęgował się w momencie płukania włosów, istne Morze Czerwone ; ) no cóż jeszcze bardziej bałam się wysuszyć i zobaczyć efekt zabiegu. Przez chwilę poczułam się jak Ania z Zielonego Wzgórza, która pragnąc kruczo czarnych włosów sparzyła się dość mocno na eksperymentowaniu z włosami. Jednak finał okazał się być wcale nie taki straszny jak sądziłam, wręcz przeciwnie, kolor faktycznie jest z lekkim odcieniem czerwieni, troszkę odważnie, ale nawet mi się podoba : ) 

wtorek, 11 grudnia 2012

raczkując przez świat

źródło : internet
Uki przechodzi w fazę intensywnej nauki raczkowania. Do tej pory przeważało pełzanie i chwilami podnoszenie na czterech, ale dziś zauważyłam prawie całkowite porzucenie stylu gąsienicowego. Skutkiem tego jest nieustająca chęć podróżowania po wszystkich zakątkach mieszkania. Nie przestrasza go żaden ciemny kąt, wręcz przeciwnie. Jest tylko jedno "ale", strasznie irytuje się gdy mama zabiera go z miejsca gdzie właśnie udało się dotrzeć, a gdzie nie wolno ; ) Oprócz tego intensywny trening prowadzi niejednokrotnie do drobnych potknięć skutkujących głośnym płaczem, jednak przy szybkiej interwencji i wtuleniu się w mamę, niepowodzenie odchodzi w niepamięć, a Uki dalej rwie się do raczkowania : )

poniedziałek, 10 grudnia 2012

dwoje do poprawki

źródło :  internet
Małżeństwo z ponad 30 letnim stażem, dwoje "obcych", żyjących obok siebie ludzi:
 Ona - osamotniona , nieszczęśliwa , w głębi duszy tęskniąca za dawną miłością jaka łączyła ją z mężem
 On - zamknięty w sobie , bardzo oziębły i zmęczony życiem...
Wspólny dom, dzieci to zdaje się być wszystko co jeszcze trzyma ich razem...
Czy terapia małżeńska odmieni ich wspólne życie?

Na początku zdawało mi się, że może to film nie dla nas bo czy możemy zrozumieć problemy sporo starszego stażem małżeństwa? Jednak po obejrzeniu historii o dziwo obydwoje stwierdziliśmy, że było warto. Może dlatego, że film zwraca uwagę na to, jak bagaż przemilczanych spraw, niedomówień dźwigany na tle życia pełnego rutyny może doprowadzić do maksymalnego ostudzenia naprawdę gorącej i wielkiej miłości. Małżeństwo nie jest bowiem pewnikiem i receptą na szczęście. Często jednak bywa, że zdając się być "zapewnieni" o czyjejś miłości zapominamy, że trzeba cały czas o nią zabiegać.

Film skłania do przemyśleń choć na pewno nie każdemu się spodoba gdyż w sposób bezpośredni, ale też nie wulgarny, dotyka sfery seksualnej związku. Dobra alternatywa dla przesłodzonych komedii romantycznych, w których pełno banałów na temat wyidealizowanej miłości, nie mającej zbyt wiele wspólnego z prawdziwym życiem.


piątek, 7 grudnia 2012

27

Dzisiejszy dzień skłania do zrobienia krótkiego bilansu kolejnego roku życia. Miniony czas pełen jest wspaniałych wspomnień . . . a to rosnącego wciąż brzuszka, pierwszych kopniaczków, badań usg, przygotowań do narodzin, wreszcie dnia porodu - wyczekiwanego spotkania z Uki oraz początek wspólnego życia we troje. Zostałam mamą i to właściwie najpiękniejsze co mogło mi się przydarzyć. Macierzyństwo odmieniło mnie, moje życie, priorytety, w sumie wszystko. . . Czuję, że dojrzałam i jestem już zupełnie inną osobą . . . choć z małego eweluszka wiele jeszcze zostało i pewnie zostanie na zawsze :)




czwartek, 6 grudnia 2012

ho ho ho : )


Wesołych Mikołajek  

Uki chyba faktycznie w nocy bawił się w Mikołaja bo zasnął wyjątkowo późno. Teraz od samego rana odsypia wczorajsze szaleństwo. W skarpecie czeka na niego kilka świątecznych drobiazgów, które najwyraźniej Mikołaj zostawił w nocy ; )
A ja tak sobie myślę, że najpiękniejsze prezenty od Mikołaja to już dostałam w postaci moich dwóch Domowych Skarbów, nic więcej mi do radości nie trzeba : )  już tylko czekam jak Uki obudzi się i obdarzy mikołajkowym uśmiechem.

środa, 5 grudnia 2012

zapachniało Mikołajkami ; )

Wybraliśmy się z Uki na spacerek i przy okazji zrobiliśmy małe zakupy. Nie mogłam się powstrzymać i kupiłam kilka świątecznych drobiazgów by troszkę ozdobić mieszkanko na jutrzejsze Mikołajki. Zrobiło się przytulnie i zapachniało świętami : ) Uki nawet nie wie, że spotkał Mikołaja po drodze, od którego dostanie jutro świąteczne książeczki. Z jednej strony dobrze bo nie trzeba było kombinować i ukrywać prezentu, a z drugiej troszkę żal, że na radość z mikołajkowych upominków trzeba jeszcze zaczekać :  ) W każdym razie nocka i tak będzie magiczna bo przecież  czekamy na Mikołaja, który przybywa do miasta ; )



sam "potrafię" jeść łyżeczką ; ) a przynajmniej się staram


I znów będzie o jedzeniu . . . . ; ) podczas śniadanka Uki  wyjątkowo mocno zajadał się  paskami chlebka posmarowane jogurtem jagodowym. Przeszła mi przez głowę myśl, że na pewno zjadłby go więcej. . . Chcąc zachować zasady BLW musiałam zrobić to w taki sposób by sama go nie karmić. Wzięłam więc łyżeczkę, nabierałam na nią jogurt i kładłam na stoliczku. Uki bez większego namysłu chwytał za nią właściwą stroną i pakował do buźki, naturalnie łyżeczka nie zawsze już pełna trafiała do celu, ale jadł sam i miał przy tym sporo frajdy. Na koniec zamienił się w bardzo szczęśliwego i dumnego z siebie jagodowego stworka : )




wtorek, 4 grudnia 2012

nie ma to jak zacząć dzień od śniadanka we troje :)

źródło : internet 
Postanowiłam, że w miarę możliwości będziemy razem z tatinkiem jeść śniadanko przed jego wyjściem do pracy. Dziś się udało i zaczęliśmy dzień od wspólnego posiłku :) Uki pierwszy raz próbował chlebka z jogurtem i owoc awokado. Jedno i drugie bardzo mu smakowało, a cała buźka była wysmarowana w jogurcie :) Zauważyłam, że rytuał wspólnego jedzenia ma naprawdę wiele zalet. Przede wszystkim jest to nasza chwila, gdzie mamy czas tylko dla siebie. Poza tym, to wspaniałe doświadczenie i niepowtarzalna okazja by obserwować jak dziecko z dnia na dzień rozwija się i zaskakuje coraz to nowszymi pomysłami na uporanie się z jedzonkiem :) Myślę, że w dzisiejszym świecie pełnym stresu i galopu ważne jest by zatrzymać się choć na chwilę i spędzić czas z bliskimi, a niewątpliwie wspólny posiłek jest dobrym do tego pretekstem. Oczywiście jest raczej  niemożliwym by w tygodniu pracy jeść każdy posiłek wspólnie, ale  chyba warto spróbować choć raz w ciągu dnia zasiąść przy wspólnym stole. Poznawanie nowych smaków i przyjemność z jedzenia nie są tu niewątpliwie istotą sprawy, ale to, co temu towarzyszy, czyli moc radości i uśmiechu :)  a więc samo zdrowie :)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

BLW pierwszy obiadek :D

W weekend wybraliśmy się z wizytą do dziadków by świętować andrzejki :) W tym czasie ruszyliśmy też na dobre z metodą  BLW :) Uki był zachwycony brał udział we wspólnych posiłkach, miałam wrażenie, że czuł się ważny. Nawet dziadkowie nie mogli się nadziwić, że tak świetnie sobie radzi mimo, że to dopiero jego pierwsze kroki w samodzielnym jedzeniu. Najlepiej smakowały brokuły, co widać na załączonym obrazku







sobota, 1 grudnia 2012

rewolucja w jedzeniu Uki, czyli początek przygody z BLW

źródło : internet
 Na początku targało mną wiele obaw i wątpliwości, czy to bezpieczne i czy naprawdę warto spróbować. Już kiedyś zasłyszałam o metodzie BLW (baby-led weaning)  polegającej na wprowadzaniu pokarmów stałych poprzez samodzielną naukę jedzenia, jednak jakoś  nie zagłębiałam się w to. Ostatnio ten temat wrócił ze zdwojoną siłą i postanowiłam trochę bardziej się mu przyjrzeć. Zabrałam się do lektury książki "Bobas lubi wybór" i z każdą kolejną stroną przekonywałam się do metody. W sumie, jak zauważyła autorka, skoro pozwalamy dziecku na samodzielną naukę raczkowania, siadania, chodzenia, nie ingerując w to zbytnio i dając mu pełną kontrolę nad sytuacją to czemu nie spróbować z jedzeniem? Może to właśnie ono najlepiej zdecyduje kiedy jest gotowe na pokarm inny niż mleko. Główne założenie metody to ominięcie etapu papek i karmienia łyżeczką poprzez zaoferowanie dziecku wyboru, tego co chce zjeść. Istotnym jest by nauka samodzielnego jedzenia odbywała się  podczas wspólnych posiłków, najlepiej z obojgiem rodziców, jeśli jednak nie jest to możliwe to przynajmniej z jednym z nich. I stało się..., wczoraj zjedliśmy pierwsze wspólne śniadanko, to było jak święto : - ) a Uki...., był zachwycony, od razu wiedział co zrobić z jedzeniem i wpakował je do buźki.  Poza tym był tą czynnością tak zafascynowany i zaabsorbowany, jak niczym innym dotąd. Oczywiście jeszcze troszkę zanim zacznie faktycznie zjadać to, co zostanie mu zaoferowane na talerzu gdyż póki co nie posiada umiejętności żucia, a na to potrzeba czasu. Jedynym największym "ale" metody, co już dało się zaobserwować, jest nieunikniony bałagan, który na początku towarzyszy posiłkom, jednak to mnie nie zniechęca na tyle, by zrezygnować. Zobaczymy co z tego wyjdzie, czas pokaże.

czwartek, 29 listopada 2012

pojedynek zabawek i edukacja Uki

źródło : internet

Kiedyś, w celu wzbudzenia zainteresowania Uki, który wydawał się być już troszkę znudzony kolorowymi zabawkami, zrobiłam ze zwykłej półlitrowej butelki grzechotkę,  wsypując do środka trochę ryżu. Był zachwycony... nie dość, że "zabawka" wydawała fajne odgłosy to jeszcze można było za nią pełzać : - )  Szczerze mówiąc nie sądziłam, że przypadnie mu tak mocno do gustu i że okaże się numerem 1 wśród wszystkich posiadanych zabawek. Wniosek, my dorośli często inwestujemy pieniądze w zabawki dla  malca (mając oczywiście na względzie jego rozwój, no i zwyczajnie poprzez słabość do dziecka) tymczasem okazuje się, że maleństwo nie ma w tym zakresie zbyt dużych wymagań i niewiele potrzebuje do szczęścia i zabawy : - ) Obecnie sklepy z zabawkami wypełnione są po brzegi przeróżnymi nowościami i można dostać oczopląsu wędrując między półkami. Mało tego wiele zabawek jest moim zdaniem na wyrost polecanych dla kilkumiesięcznych maluchów. Sama się o tym przekonałam kupując synkowi z okazji pół roczku grającą kulę, która poruszała się i zachęcała do zabawy. Oczywiście przez chwilę Uki zwrócił na nią uwagę jednak gdy zaczęła wołać "zakręć mną" lub " gdzie jest świnka" no cóż... to już niekoniecznie go porywało ; -) oczywistym jest, że by się nią bawić musi troszkę podrosnąć... Kolejny wniosek, czasem chcemy na siłę wyedukować jeszcze małe bobaski wierząc, że w ten sposób zaszczepimy w nich mądrość i chęć do nauki.  Chyba jednak warto dać dziecku czas na poznawanie tych wszystkich mądrości bo ono samo w odpowiednim momencie da nam znać, kiedy będzie na to gotowe : - )

środa, 28 listopada 2012

mama na cały etat



źródło : internet



  Ktoś zapytał dziś "czy mi się nie nudzi, tak cały czas w domu, z dzieckiem?" no cóż, pewnie każda mama uzna to pytanie za absurdalne bo czy można nazwać nudą 12 godzin ciągłej opieki nad bobaskiem, od której ma się przerwę tylko nocą bądź w czasie dziennych drzemek (zakładając, że  mają one w ogóle miejsce). Nie wspomnę już o ogarnięciu domu, w którym zawsze jest mnóstwo rzeczy do zrobienia i jeśli mężczyzna pracuje do późna to wszystko spada na barki kobiety. Nie zrozumcie mnie źle, nie narzekam bo to, że w tej chwili jestem mamą na cały etat to była moja świadoma decyzja i gdybym miała podjąć ją jeszcze raz zrobiłabym to samo. W perspektywie jeszcze trochę czasu upłynie zanim wrócę do życia zawodowego, ale wiem, że to właśnie jest ten czas, który chcę poświęcić Uki. Wszystko inne może zaczekać bo jestem mu potrzebna tu i teraz. Poza tym ja  lubię swoje obecne "zajęcie" daje mi ono moc radości i szczęścia : - ) i czuję się naprawdę spełniona
: - )

wtorek, 27 listopada 2012

Kilka słów o śnie Uki

źródło : internet

  • zazwyczaj zasypia o stałej porze zaraz po kąpieli i karmieniu, jednak od reguły są wyjątki dziś np. po wieczornych rytuałach nie było mowy o spaniu, trzeba było jeszcze poćwiczyć siudanie i pooglądać tv 
  • potrafi przespać całą noc z jedną przerwą na karmienie, ale zdarza mu się też budzić co 2 godziny tylko po to by wtulić się do mamy
  • śpi zwykle w swoim łóżeczku, jednak gdy coś go zbudzi i poczuje się osamotniony resztę nocki chce spędzić z rodzicami 
  • podczas snu jest prawdziwym wierciochem,  dlatego po wspólnej nocy często ktoś z nas budzi się niewyspany, oczywiście nie Uki, on potrafi walczyć o swoje terytorium ; -)

już nie taki malutki : -)

źródło : internet

Dziś od samego rana robiliśmy porządki w szafie Uki. Okazało się, że sporo rzeczy jest do przebrania i wywiezienia do dziadków. Niektórych ubranek nawet nie zdążyliśmy przymierzyć ; -P ten czas płynie tak szybko... po urodzeniu nie była może z niego kruszynka, co dało się odczuć bezpośrednio po porodzie, gdy tatinek nie mógł znaleźć w torbie odpowiednich ubranek (praktycznie wszystko co spakowałam było za małe), jednak i tak wydawał mi się malusi : -) Teraz oprócz tego, że rośnie w zawrotnym tempie, to próbuje być coraz bardziej samodzielny. Po porannych porządkach udał się na wycieczkę w kierunku drzwi balkonowych, gdy go zabrałam i pogroziłam palcem dodając "nunu, nie wolno" obdarzył mnie tylko rozbrajającym uśmiechem i na nowo zaczął pełzać w stronę obranego celu podróży : -)

poniedziałek, 26 listopada 2012

lekcja cierpliwości

źródło: internet

Uki gdy płacze, często uparcie domaga się tego, co akurat w danej chwili sobie wymyśli. Nie zawsze jednak okoliczności i miejsce sprzyjają na szybką reakcję i spełnienie oczekiwań. Dziś na przykład podczas spacerku po upływie pół godziny wymyślił sobie, że chce już wracać do domku wtulić się i drzemnąć (o czym przekonałam się  dopiero na miejscu). Słyszało go pewnie całe osiedle,  uspokajał się tylko wtedy, gdy brałam na ręce, jednak każda próba odłożenia do wózka kończyła się krzykiem. Oczywiście Uki nie uznaje smoczka i w takich chwilach próba uciszenia go tym właśnie sposobem może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Także lekcja cierpliwości na dziś zaliczona choć muszę się przyznać, że wyjątkowo mocno czekałam "dzwonka" ;)

niedziela, 25 listopada 2012

kartka z dzienniczka nocy Uki

źródło internet 
Krótka relacja z dzisiejszej nocki z Uki w roli głównej

0. 00 - Uki budzi się

0. 15 -  Uki kończy jedzenie, nie zanosi się na spanie

0. 20 - Uki ląduje w łòżku rodziców

0. 30 - Uki ćwiczy brzuszki z podnoszeniem główki

0. 45 - Uki rozpoczyna koncert piosenką "aaa"czym usypia tatę

1. 00 - Uki daje koncert z popisem na bączka*

1. 15 - Uki poluje na mleko

1. 30 - Uki je

1. 40 - koncert Uki _ ciąg dalszy

1. 50 - Uki zasypia, osiąga swój cel i zostaje z rodzicami ;) w pozycjiji na aniołki ze śniegu ;) (widocznej na obrazku) 

* odgłosy buźkowe przypominające bączki

sobota, 24 listopada 2012

Uki, bnd i świąteczna gorączka

                   
źródło: internet 
Od dziś mój synuś będzie miał swój przydomek blogowy - Uki. Dla nieoglądających MiniMini, Uki to uroczy żółty stworek porozumiewający się ze światem za pomocą niezidentyfikowanych dźwięków, gestów oraz mimiki :) Dostrzegam wiele podobieństw zwłaszcza w ogromnej chęci poznawania świata przez towarzyszącą temu zabawę :)
A więc dziś Uki nauczył się troszkę samodzielnie, troszkę z pomocą mamy zajadać jabłuszko przy użyciu gryzaka z siatką. Wydawał się być zaskoczony możliwością ugryzienia czegoś, z jednoczesnym doznaniem smaku :)

źródło: internet 


Co do "buy nothing day", po krótkiej wizycie w pobliskim centrum handlowym (w celu doznania nowego smaku pizzy, tym razem przez rodziców) niestety zdało się odczuć, że ludzie wpadli już w wir świątecznych zakupów i powstrzymanie się od tej czynności w większości przypadków jest wprost  niemożliwe. Trudno się dziwić, że dzieci przestają wierzyć w św. Mikołaja skoro udają się z rodzicami na zakupy i widzą torby dorosłych wypełnione po brzegi paczkami prezentów. Dobrze, że nasz Uki jeszcze malutki i będzie mógł cieszyć się prawdziwie z odkrywania tajemnicy tych świąt i towarzyszących im małych radości.

piątek, 23 listopada 2012

krótka chwila

Są czasem takie dni, że trudno jest znaleźć czas dla siebie. Kiedy już masz wolną chwilę odnosisz wrażenie, że nie wiesz za co się zabrać. Wkoło tyle rzeczy do zrobienia, a to prasowanie, którego sterta urosła do takich rozmiarów, że prawie nie mieści się w koszu; czy ugotowanie obiadu bo w sumie jakiś jeden konkretny posiłek przydałoby się  zjeść w ciągu dnia;  nie wspominając już o sprzątaniu, które przy takim Malcu powinno być codzienną oczywistością. Udało mi się zrealizować dziś to ostatnie i to w tzw "międzyczasie"  bo Synkowi nie zanosiło się  na spanie do teraz,  a więc czas start: jogurt - szybka metoda na głoda ;) i krótka chwila tylko dla siebie :) reszta nieważna ...choć przez tą krótką małą chwilę :)

czwartek, 22 listopada 2012

mały wulkan energii

źródło: internet 



Moje dziecko jest jak wulkan energii, który właśnie przechodzi swoją erupcję ;) Tu pokusiłam się o lekturę na temat typów erupcji wulkanów, na podstawie siły ich wybuchów i częstotliwości występowania. Wraz z mężem bezsprzecznie doszliśmy do wniosku, że jest to typ erupcji (uwaga tu padnie trudne słowo) pliniańskiej, który jest najniebezpieczniejszym rodzajem erupcji, powodującym największe szkody ;) Podczas takiego wybuchu wulkan może ponoć wyrzucić w powietrze 2/3 swojej objętości, myślę jednak, że nasz mały wulkan stać na dużo więcej. Nie wyobrażam sobie chwili gdy ta mała główka ogarnie już na dobre tajniki raczkowania, nie wspominając o chodzeniu. Nie nadążę za nim na pewno :) 

środa, 21 listopada 2012

Mama dookoła świata

źródło : internet
A co tam, pochwalę się troszkę:) ogromnie się cieszę bo wygrałam dziś książkę "Mama dookoła świata" w konkursie zorganizowanym przez położną, redaktor prowadzącą forum dla mamusiek zapytajpolzona.pl. 
W konkursie trzeba było dowolną techniką wyrazić "czym jest dla Ciebie macierzyństwo". Książka ma dziś swoją premierę, właśnie dostałam informację od organizatorki, że czekają na egzemplarze papierowe i jak dotrą, od razu będzie wysłana :) Już się nie mogę doczekać :) 

Mój Syn przeżywał wraz ze mną euforię spowodowana wygraną i zasnął dopiero przed chwilą :)

Jak tylko przeczytam na pewno coś napiszę :)



Tymczasem kilka słów o książce zaczerpniętych z internetu: 


Dlaczego ciąża w Japonii trwa dziesięć miesięcy? Jak smakuje i na co wpływa napój zrobiony z gniazd jaskółek, który piją chińskie mamy? Po co w Armenii niespokojnym małym dzieciom wkłada się pod poduszkę ostry nóż? Czemu Litwinki nie kąpią noworodków w niedzielę?
W książce Ofelii Grzelińskiej matki z całego świata, które żyją i wychowują swoje dzieci w Polsce, opowiadają o tym, jak kobiety w ich stronach rodzinnych dbają o siebie w czasie ciąży, jak przygotowują się do porodu i połogu, jak pielęgnują i karmią dzieci. Stosunek do macierzyństwa w innych krajach niejednokrotnie może zaskakiwać, budzić wątpliwości, a nawet niepokój. Niektóre tradycje czy praktyki są całkowicie odmienne od tego, co uznajemy za oczywiste lub zupełnie naturalne. Choć każdej kobiecie zależy na tym, by mieć zdrowe i szczęśliwe dziecko, to przepisy na bycie dobrą mamą diametralnie różnią się w poszczególnych krajach.
Mama dookoła świata to także podróż po wewnętrznym świecie kobiet doświadczających macierzyństwa z daleka od miejsc, w których się wychowały, o spotkaniu innych kultur i odmiennych sposobach postrzegania rzeczywistości.



wtorek, 20 listopada 2012

fraszka O Perfekcyjnej Pani Domu, czyli pół żartem, pół serio o sprzataniu

Perfekcyjna pani domu obudziła się wyjątkowo wcześnie. Nie zważając na porę zabrała się za porządki, gdyż sama myśl o otaczającym bałaganie nie pozwalała jej zasnąć.  Po cichutku zaczęła działać w łazience, by nie zbudzić swoich mężczyzn śpiących jeszcze słodko w perfekcyjnie czystej pościeli. Po przebudzeniu męża działała już w pokoju słodko drzemiącego jeszcze Maluszka. Wiedziała, że to właśnie teraz może nastąpić test białej rękawiczki, którą perfekcyjny mąż trzymał w kuchennej szufladzie. Jednak ku jej zdziwieniu zaspany skierował swe kroki prosto do perfekcyjnie wysprzątanej łazienki, nie zwracając zbytnio uwagi na to co dzieje się wokół.    Malutki Brzdąc za to otworzył szeroko swe oczka i bacznie przyglądał się temu co robi mama. Perfekcyjna pani domu ucieszyła się na ten widok gdyż wierzyła, że w ten właśnie sposób uda się zaszczepić w maleńkim mężczyźnie nawyk sprzątania. Po tym jak mąż wyszedł do pracy, wraz z malcem umieszczonym w nosidle wzięła się za końcowy etap porządków jakim było odkurzanie i mycie podłóg. Było to dla niej nie lada wyzwanie gdyż Słodki Ciężarek ważył już swoje, jednak wspólnie udało się im zakończyć to poranne sprzątanie i dom był nie do poznania. Zauważył to nawet perfekcyjny mąż, który uwierzył jej na słowo, że wszystko dokładnie wysprzątane i obyło się bez testu białej rękawiczki. Wszyscy byli szczęśliwi.

poniedziałek, 19 listopada 2012

świat snów

źródło : internet


Kiedyś ktoś ciekawie powiedział, że ze światem snów jest podobnie jak z biblioteką pełną książek. Gdy otwierasz drzwi, na skutek pootwieranych okien i powstałego przeciągu, wszystkie książki zaczynają fruwać w powietrzu i otwierają się na przypadkowych stronach. Tworzy to splot niezwiązanych ze sobą myśli, marzeń, tęsknot, wspomnień, lęków. Myślę, że coś w tym jest i choć nigdy nie wnikałam w sny i nie starałam się ich zrozumieć, to wydało mi się to niesamowicie ciekawe. Zakładając, że teoria jest prawdziwa, to małe dziecko również odwiedza ten tajemniczy świat, a to że śni jestem pewna gdyż często uśmiecha się lub płacze przez sen. Wnioskując już od narodzin odczuwa pewne emocje i zapamiętuje wydarzenia.

jak dziecko...

źródło : internet


mieć w sobie moc energii,
odkrywać świat i cieszyć się z małych rzeczy,
nie bać się nowych wyzwań, 
dawać innym radość i szczęście


piątek, 16 listopada 2012

Zezia i Giler

źródło : internet
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej książce, byłam szczerze zdziwiona. Trzeba przyznać, że Agnieszka w ostatnim czasie mocno zaskakuje swoim nowym wizerunkiem, wywołując liczne komentarze i oceny ze strony innych, jednak jak dla mnie to największe zaskoczenie, do tego pozytywne. Nie zamierzam tu pisać recenzji i oceniać samej formy, chcę tylko podzielić się paroma myślami, które zrodziły się w mojej głowie po jej przeczytaniu. Zacznę od tego, że nie każdy dorosły jest w stanie "wejść w skórę"  dziecka i ogarnąć to co drzemie w tej "małej główce", Autorce niewątpliwe się to udało. Miałam wrażenie, że  przez chwilę stałam się z powrotem małą dziewczynką, która tak naiwnie i dosłownie postrzega  świat dorosłych. Ta chwila trwała jednak krótko, szybko wróciłam do swojego świata, ale zaczęłam bardziej dostrzegać jak pewne sytuacje może odczuwać dziecko, to było ciekawe doświadczenie. Główna bohaterka nieco różni się od mojego pokolenia z dzieciństwa, ale chyba przede wszystkim ta różnica polega na tym, że w innej rzeczywistości  przyszło jej dorastać.  W tym świecie dziecko tęskni za obecnością rodziców, jest bacznym obserwatorem świata dorosłych i "po swojemu" próbuje go zrozumieć. Polecam wszystkim, zwłaszcza obecnym rodzicom.

czwartek, 15 listopada 2012

krótka historia o spacerku

źródło: internet

Jest piękny słoneczny dzień, choć daje się odczuć lekki powiew nadchodzącej zimy. Młoda mama rusza jak co dzień na spacer ze swoim Bąbelkiem, który pełen ciekawości podziwia "uroki" wielkiego miasta i zdaje się po swojemu wykrzyczeć "Jaka wielka jest Warszawa! Ile domów, ile ludzi!"- a ile kurzu - pomyślała mama tęskniąc za rodzinnymi stronami, jednocześnie przebijając się z wózkiem między kolejnymi remontami dróg. Brzdąc w pewnym momencie zbuntowany lecącymi z nieba płatkami styropianu, które napływały z pobliskiej budowy nowego osiedla, zaczął domagać się zmiany i nie omieszkał wyrazić buntu głośnym marudzeniem. Mama, chcąc uniknąć wybuchu płaczu, rozpoczęła swoją piosenkę, oczywiście z pokazywaniem, tak by rozweselić Malca i odwrócić Jego uwagę od otaczającej, nad wyraz irytującej aury.
Krótka historia ma nawet swój morał : macierzyństwo pozwala odkrywać w sobie nowe możliwości :)

ten Maleńki Ktoś :)


                                         źródło: internet 

Prawdopodobnie znajdzie się tu sporo moich przemyśleń związanych z macierzyństwem, które obecnie pochłania mnie bez reszty. Z jednej strony moje obecne życie to jakby ciąg powtarzających się rutynowych czynności,  z drugiej jednak to odkrywanie świata na nowo i jakby uczenie się go od początku... to właśnie sprawia, że dokonuje się w środku jakaś przemiana i to co do tej pory wydawało się być oczywiste nabiera całkiem nowego wymiaru... i pomyśleć, że sprawcą wszystkiego jest ten Maleńki Ktoś :)

coś nowego

Właściwie nie wiem skąd zrodziła się w mojej głowie potrzeba pisania... zupełnie nie mam pomysłu na ten blog,więc nie wiem co z tego będzie... Powoli zaczynają mnie nudzić obecne portale społecznościowe, które są już chyba przereklamowane, więc może to chęć poznania czegoś zupełnie nowego... Na pewno nie będzie to pamiętnik i zapis tego co tylko moje... choć  będzie w tym wszystkim trochę mnie, tego nie chcę do końca uniknąć, zresztą chyba tak się nie da...