piątek, 1 lutego 2013

atak hormonalnych atomówek

źródło : internet 
Mało kto po urodzeniu dziecka rozmawia z kobietą o tym jak sobie radzi z nową sytuacją, a żadnej z nas nie jest łatwo. Przede wszystkim we wczesnym macierzyństwie matka poddana jest działaniom istnych hormonalnych atomówek, które potrafią zmienić ją nie do poznania. 

Bo jak tu czasem nie wariować od mieszanki endorfin z prolaktyną i jeszcze tam wielu innych, które oddziałują na wszystkie komórki, a i z tymi szarymi w głowie potrafią nieźle namieszać. Z nagłej euforii niespodziewanie odrzucają w otchłań płaczu. Co więcej, trzeba się przygotować na starcie z opinią takich co to bez większego namysłu postawią lekarską diagnozę, że ma się depresję poporodową, no jak jej tam "bejbi blues" i sprawa rozwiązana. Nie mówię tu, że należy lekceważyć przedłużającego się stanu przygnębienia, jednak nie czarujmy się każda matka miewa takie dni. I jeśli nie znajdzie przy sobie przynajmniej jednej osoby, która zamiast oceniać zrozumie jej stan i spróbuje pomóc, to może być ciężko.

W tej całej matni dochodzi jeszcze powrót do . . ., no właśnie do czego?. . . przecież nic już nie jest takie samo. Zmienia się ciało i nawet jeśli ciąża nie zostawiła po sobie rozstępów to nie od razu wracamy do dawnej sylwetki. Czasem można poczuć, że traci się grunt pod nogami bo trzeba zaakceptować te zmiany i nauczyć się z nimi żyć. 

Macierzyństwo to wyzwanie i przyjęcie roli, do której nikt nie napisze gotowego scenariusza. Jednak to również  proces odkrywania na nowo siebie i swoich możliwości. Więc tak naprawdę tego się trzymajmy, a żadne hormonalne atomówki nie będą nam straszne. 

5 komentarzy:

  1. haha :) hormonalne atomówki! nieźle TO ujęłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. żebym ja to wcześniej wiedziała..hehe

    OdpowiedzUsuń
  3. no tak.. czasem te atomówki chcą przejąć władzę nad matczynym umysłem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. hormonalne atomówki? Hehehe mam nadzieję, że sobie z nimi poradzę:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. To,że mnie hormonalne atomówki atakowały po pierwszej ciąży uświadomiłam sobie sporo, sporo później. Przydała by się nie tylko szkoła rodzenia, ale i szkoła bycia mamą. Nie mówiąc już o tym, że mama kształtuje się przez całe życie od narodzin dziecka, aż do (swojej) śmierci...

    OdpowiedzUsuń